Dziś znów ruszamy na Via Appia Antica – najstarszą drogę Rzymu, która więcej widziała, niż niejeden starożytny senator. W trzeciej części naszego spaceru odwiedzimy odcinek, który skrywa pod ziemią jedne z najsłynniejszych katakumb. Miejsce pełne tajemnic, historii, zapachu wilgotnych korytarzy… i nieco grobowego humoru.

Startujemy tam, gdzie zakończyliśmy poprzednią wędrówkę – przed urokliwym kościółkiem Domine Quo Vadis. Znacie go już doskonale – to ten, w którym według legendy sam Jezus pojawił się Piotrowi, zadając mu pytanie, które zawstydziłoby niejednego Rzymianina na spowiedzi.

Ostatnio skręciliśmy w lewo, by zatopić się w zieleni parku. Dziś jednak idziemy prosto główną ulicą, w rytmie stukotu naszych butów o starożytną bazaltową nawierzchnię, którą przemierzali zarówno legioniści, jak i późniejsi pielgrzymi.

Po około 750 metrach marszu, wśród cyprysów i szelestu historii, naszym oczom ukazuje się Villa Casali (nr 99).

Villa Casali

Z pozoru zwykły średniowieczny budynek, ale – jak to w Rzymie bywa – pod fundamentami kryje się antyczny grobowiec, znany jako Ipogeo di Vibia. Odkrył go w 1754 roku Giovanni Gaetano Bottari, duchowny, uczony i archeolog w jednej osobie – człowiek, który potrafił odczytywać historię z każdego ziarenka piasku.

W latach 1842–1847 ponownie wzięto się za badania, tym razem pod czujnym okiem jezuity Giuseppe Marchiego. I wtedy właśnie archeologiczna bomba wybuchła bez prochu – oto grobowiec okazał się chrześcijańsko–pogański! Tak, dobrze czytasz – ekumeniczna nekropolia z IV wieku. Do tej pory nikt nie śmiał nawet pomyśleć, że wyznawcy Chrystusa i miłośnicy Mitry mogą leżeć ramię w ramię, zgodnie, choć już bez tchu.

W malowidłach odnaleziono odniesienia do frygijskiego boga Sabazjosa oraz perskiego Mitry – czyli zestaw, którego nie znajdziesz w żadnym współczesnym poradniku „Religia dla początkujących”. Cały podziemny kompleks składa się z ośmiu prywatnych hypogeów, rozmieszczonych na trzech poziomach, od 6 do 12 metrów pod ziemią. Najniższy poziom, najstarszy z całej gromady, kryje grobowiec pewnej Vibii – i to od niej cały kompleks bierze nazwę: Hypogeum Vibii.

Malowidło w Hypogeum Vibii

To właśnie tam zachowało się malowidło przedstawiające anioła prowadzącego Vibię za rękę na Pola Elizejskie – czyli nieco bardziej elegancką wersję nieba, zaczerpniętą z greckiej mitologii. Pod tą sceną widzimy „Sąd Ostateczny nad Vibią” – czyli klasyczne połączenie wiary w zbawienie z odrobiną rzymskiej dramatyczności. I pomyśleć, że wszystko to powstało około połowy IV wieku, w epoce, gdy Cesarstwo chyliło się ku upadkowi, ale artyści nadal wiedzieli, jak zostawić po sobie ślad.

Zwiedzanie możliwe tylko po rezerwacji – oczywiście nie przez Booking.com, lecz u świętej władzy – Pontificia Commissione di Archeologia Sacra, czyli Papieskiej Komisji do Spraw Świętej Archeologii. Wejście znajduje się pod numerem 101. Łatwe do zapamiętania – jak temperatura gotującej się wody + pierwszy dzień szkoły.

Idąc dalej, pod numerem 105 trafiamy do Katakumb Świętego Krzyża (Catacombe della Santa Croce) – miejsce, o którym większość turystów nie ma pojęcia. A szkoda, bo choć kompleks jest niewielki – zaledwie 150 metrów korytarzy na dwóch poziomach, to jednak skrywa prawdziwe perełki z epoki późnego antyku.

Wejście na teren Katakumb Św. Krzyża

Pochodzą również z IV wieku i zostały odkryte dopiero pod koniec XIX wieku, a dokładniej zbadane w roku 1951. Nazwa tych katakumb pochodzi od malowidła przedstawiającego duży, czerwony krzyż – symbol wiary, nadziei i, jak sądzimy, także niezłego wyczucia kolorystyki.

W środku odnaleziono także fragmenty sarkofagów należących do trzech małżeństw: Leo i Lepidy, Mavortiusa i Aelii oraz Claudii Agathy i Corneliusa Tityrusa. Nazwiska niczym z antycznej powieści romantycznej. Czy ich miłość przetrwała wieki? Tego nie wiemy, ale kamień milczy z godnością.

Także i te katakumby można zwiedzać po uprzednim kontakcie z Papieską Komisją – więc zanim zejdziesz pod ziemię, musisz wznieść modlitwę do urzędników.

Pod numerem 110, po przeciwnej stronie via Appia Antica, ukazuje się nam brama do innego świata – świata cichego, mrocznego i… zaskakująco dobrze zorganizowanego. Oto wejście do najbardziej znanego cmentarzyska wczesnego chrześcijaństwa – Katakumb św. Kaliksta. Nie jest to jednak zwykły cmentarz, ale prawdziwe miasto umarłych, podziemne królestwo z własną topografią, historią, a nawet VIP-roomem dla papieży.

Wejście na teren Katakumb Św. Kaliksta

Katakumby powstały w połowie II wieku n.e., kiedy to zbudowano tu pierwsze prywatne hypogea – czyli podziemne grobowce chrześcijan, jeszcze wtedy z konieczności dość dyskretnych. Nazwę zawdzięczają Kalikstowi I, który zaczynał jako diakon, a skończył na papieskim tronie – klasyczna kariera „od grabarza do watykańskiego menedżera”. Z polecenia biskupa Zefiryna objął pieczę nad tym miejscem, a kiedy sam został biskupem Rzymu, rozbudował nekropolię z iście cesarskim rozmachem.

I rzeczywiście, rozmachem trudno się nie zachwycić: 150 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni, 20 kilometrów korytarzy, cztery poziomy, z których najgłębszy biegnie 20 metrów pod ziemią. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wyglądało chrześcijańskie metro w III wieku, to właśnie tu znajdziecie odpowiedź – tylko bez wagonów, za to z mnóstwem świętych.

Jeden z korytarzy w katakumbach

Ponad 50 męczenników, 16 papieży, około 600 000 zmarłych chrześcijan – takiej frekwencji nie miałby nawet stadion podczas beatyfikacji.

Na powierzchni, przy wejściu, wita nas niepozorny zespół budowli – dwie bazyliki z trzema absydami, zwane Tricore. Najpewniej pełniły funkcję grobowców papieża Zefiryna i św. Tarsycjusza, męczennika, którego historia – jak głosi tradycja – zawiera więcej dramatyzmu niż niejeden serial historyczny.

We wnętrzu papieskiej bazyliki, będącej początkiem trasy zwiedzania, natrafiamy na popiersie Giovanni Battisty de Rossiego – nie, nie ten od kawy, tylko XIX-wiecznego pioniera archeologii chrześcijańskiej, który w 1849 roku odkrył na nowo ten podziemny labirynt. Gdyby żył dziś, pewnie miałby własny program na Netflixie pt. „De Rossi i tajemnice katakumb”.

Wzdłuż ścian: fragmenty sarkofagów, płyt nagrobnych i napisów, które szeptem przeszłości opowiadają o ludziach wierzących, zmarłych i pochowanych z nadzieją. Współczesna klatka schodowa, prowadząca do głębszych poziomów, stoi dokładnie na oryginalnych schodach z IV wieku, najpewniej z czasów papieża Damazego, człowieka, który zamienił katakumby w święty park pamięci.

Schodzimy w dół, coraz głębiej, i trafiamy do najstarszej części z połowy II wieku. W końcu stajemy u wrót prawdziwego serca tej nekropolii – Krypty Papieży, nazywanej też z szacunkiem (i lekko ironicznie) Małym Watykanem. Tu spoczywało 17 duchownych, w tym 9 papieży i 8 biskupów Rzymu z III wieku.

Krypta Papieży

Na ścianach – fragmentaryczne inskrypcje, dzięki którym poznajemy imiona tych, którzy kierowali Kościołem w czasach, kiedy bycie papieżem oznaczało raczej szybki bilet do nieba niż złotą kadencję.

Rekonstrukcja dawnego wyglądu Krypty Papieży

Papieże i biskupi Krypty – krótkie dossier z nutą dramatyzmu

  • Poncjan – Rzymianin, papież od 230 roku. Za panowania cesarza Aleksandra Sewera miał spokój, ale pod rządami Maksymiana Traka skończył na przymusowej emigracji na Sardynię. Tam zrezygnował z urzędu w 235 roku, stając się pierwszym papieżem-rezygnującym. Niestety, nie dożył papieskiej emerytury – zmarł w kamieniołomach. To jemu zawdzięczamy wprowadzenie śpiewu psalmów – pierwszy papież, który umiał łączyć duchowość z muzyką.

  • Anteros – Grek, papież przez dokładnie 43 dni: od 21 listopada 235 do 3 stycznia 236. Za jego rządów trwały prześladowania. Wprowadził scrinium – czyli archiwum relikwii. Choć bywa uznawany za męczennika, brak na to dowodów – możliwe, że zmarł z przyczyn naturalnych, ale kto wie?

  • Fabian – papież w latach 236–250. Zginął śmiercią męczeńską za cesarza Decjusza. To on podzielił Rzym na diakonie, czyli coś w rodzaju starożytnego podziału administracyjnego – logistyk idealny.

  • Lucjusz I – papież przez 8 miesięcy, od czerwca 253 do marca 254. Znany z łagodności i wyrozumiałości, zwłaszcza dla wielkich grzeszników. Można rzec – pierwszy papież z duszą terapeuty.

  • Eutychian – papież od 275 do 283. Mało o nim wiemy, co w jego przypadku oznacza: „żył spokojnie, zmarł naturalnie”. Ostatni papież pochowany w Katakumbach Kaliksta.

  • Sykstus II – rządził krótko: 30 sierpnia 257 – 6 sierpnia 258. Męczennik, zginął wraz z diakonami podczas mszy – brutalne dzieło prześladowań za cesarza Waleriana. Tego dnia zginął także słynny św. Wawrzyniec, upieczony na ruszcie – jak mawiają, ironicznie, „patron kucharzy”.

Na prawej ścianie Krypty Papieży widnieje wiersz autorstwa papieża Damazego – inskrypcja ku czci Sykstusa II. Elegia godna męczennika.

  • Stefan I – papież 254–257. Zdecydowany przeciwnik ponownego chrztu dla nawróconych heretyków. Zmarł jako męczennik.

  • Dionizy – rządził w latach 259–268. Zasłynął jako reorganizator Kościoła – papieski strateg i reformator.

  • Feliks – papież 269–274. Prawdopodobnie to on ustalił prawo dotyczące konsekracji kościołów – człowiek, który nadał świętość budynkom.

Groby czterech ostatnich nie zostały jeszcze odnalezione, ale ich obecność potwierdza Liber Pontificalis – papieski „who’s who”.

W IV wieku papież Damazy przekształcił kryptę w miejsce kultu – postawił tu ołtarz, z którego do dziś zachowała się marmurowa podstawa. Prawdziwa relikwia liturgicznego designu.

Z tyłu, po lewej stronie, wąskie przejście prowadzi do kolejnej sali – oto Krypta Świętej Cecylii, jednej z najpopularniejszych świętych starożytnego Rzymu. Patronka muzyki, dziewica, męczennica i… kobieta, która, według legendy, potrafiła zachować spokój nawet przy próbie egzekucji.

W lewej ścianie widzimy dużą niszę, w której znajdował się sarkofag św. Cecylii. W 821 roku, na polecenie papieża Paschalisa I, jej relikwie przeniesiono na Zatybrze. Dziś w niszy widnieje rzeźba przedstawiająca świętą, będąca kopią posągu Stefano Maderno z bazyliki św. Cecylii. Ciało świętej, gdy je odnaleziono, miało być „nienaruszone” – co przyczyniło się do jej jeszcze większego kultu.

Krypta pierwotnie była ozdobiona mozaikami i freskami – do dziś przetrwały ich fragmenty. Na lewej ścianie widoczna jest „Modlitwa św. Cecylii”, a ponadto zobaczymy Chrystusa Pantokratora, św. Urbana oraz wizerunki męczenników: Policama, Sebastiana i Quirina.

Wśród licznych inskrypcji szczególnie porusza ta, należąca do senatora Septymiusza Frontone:

„Ja, Septymiusz Frontone Pretestato Liciniano,
Sługa Boży tu spoczywający.
Nigdy nie będę żałował, że żyłem uczciwie.
Będę Ci służył również w Niebie, o Panie,
Twemu imieniu niech będą dzięki.
Oddał ducha Bogu w wieku lat 33 i 6 miesięcy.”

Śmierć senatora, a brzmi jak gotowy tekst psalmu…

Nieco dalej znajduje się pięć sal zwanych Komnatami Sakramentów. Ich nazwa nie jest przypadkowa – zdobią je freski z III wieku, ukazujące Chrzest i Eucharystię – najważniejsze rytuały chrześcijaństwa, ujęte w prosty, ale poruszający sposób. To jak katecheza w obrazach – starochrześcijańska wersja PowerPointa.

Komnata Sakramentów

Na jednej ze ścian katakumb św. Kaliksta zobaczymy najstarsze znane przedstawienie chrztu – kapłan delikatnie kładzie rękę na głowie wiernego, który trzyma stopy w wodzie. Brzmi prosto? Otóż nie! To obraz pełen symboliki i mistycyzmu – niemal jak praprzodek dzisiejszego „błogosławieństwa” przy basenie, tyle że bez ręcznika i z dużo większą powagą. A skoro o sakramentach mowa, to nie możemy zapomnieć o Eucharystii, którą dawniej ukazywano jako cud rozmnożenia chleba. Na fresku widzimy stół, przy którym siedzi siedem osób – niby nic, ale talerzyki pełne chleba i ryby oraz kosze pełne chleba po bokach stołu robią wrażenie prawdziwej uczty cudów. No bo kto by pomyślał, że chrześcijańska kolacja mogła wyglądać jak catering z rybą i chlebem w roli głównej?

W Komnatach nie sposób przeoczyć także postać proroka Jonasza, jednego z najważniejszych bohaterów wczesnego chrześcijaństwa. Ten gość miał w sobie wszystko – był symbolem uniwersalnego zbawienia, bo głosił, że nawet poganie mają szansę na życie wieczne. W dodatku przeszedł swoje trzy dni i trzy noce w brzuchu wieloryba – wyobraź sobie to jako pierwszą na świecie kwarantannę, tylko o wiele bardziej dramatyczną. No i jeszcze ten happy end z zmartwychwstaniem – Jonasz to prawdziwy influencer na niebiańskiej liście.

Gdy zmierzamy ku końcowi Komnat, natrafiamy na schody męczenników z III wieku. Nazwa nie jest przypadkowa – to po nich stąpali papieże, którzy potem sami zostali męczennikami, a ich ciała spoczywają w słynnej Krypcie Papieży. To jak historyczny czerwony dywan, tylko z odrobinę bardziej dramatycznym finiszem.

Wchodzimy do tzw. Regionu Papieża Milcjadesa – przestronnej galerii, którą dawniej tłumnie odwiedzano podczas pielgrzymek na groby męczenników. Ściany ozdobiono najwspanialszymi symbolami wczesnego chrześcijaństwa: gołębicą, symbolem Ducha Świętego, rybą – czyli symbolem samego Chrystusa (ta, którą zna każdy wariat od Rybaka), kotwicą oznaczającą nadzieję oraz ptakiem pijącym z wazy – znak życia i odrodzenia.

Znajdziemy tu też dwie płyty grobowe z III wieku z inskrypcjami: „Julianus presbyter” i „Presbyter in pace” (czyli „ksiądz Julian” i „ksiądz w pokoju”). Dalej, za skrzyżowaniem, czeka nas malownicza płytka z Feniksem w płomieniach – symbol odrodzenia i zmartwychwstania, czyli taki ptak, który dosłownie wygrywa życie na „hard mode”.

Pierwsze, na co powinniśmy zwrócić uwagę, to arcosolium – wczesnochrześcijańska forma grobu, czyli nisza z łukowatym obramowaniem. To właśnie tam spoczywa Irena, chrześcijańska dziewczynka, której grób jest jednym z najstarszych w tym regionie. Jeśli kiedyś będziesz chciał zrobić wrażenie na znajomych, możesz rzucić hasło: „Widziałaś kiedyś łukowate arcosolium? To nie żaden mebel, tylko grób!”

Nieco dalej po lewej stronie mamy Kryptę Nawrócenia, miejsce modlitw pierwszych chrześcijan, którzy co roku spotykali się tu na dorocznych modlitwach za zmarłych – taki wczesny klub wsparcia duchowego. W środku spoczywa płyta sarkofagowa – niestety bez instrukcji obsługi.

Po przeciwnej stronie leży Kubikulum 4 Pór Roku – symbol ciągłości życia, czyli taki starożytny odpowiednik kalendarza ściennego, tyle że z większą dozą mistycyzmu.

Na końcu galerii, tuż przed bramą, czekają jeszcze dwa kubikula: po lewej Kubikulum Aquiliny z inskrypcją „Aquilina dormit in pace” („Aquilina śpi w pokoju”), a po prawej Kubikulum Sofronii. Imię Sofronii powtarza się tu aż cztery razy, co wskazuje na prawdziwie romantyczną historię – najpewniej ukochany Sofronii (może mąż? albo ktoś z gatunku tych, co rozkładają na kolana) umieścił te napisy jako wyraz swojej tęsknoty i wiary w życie po życiu.

Oto fragmenty napisów do odszyfrowania, które brzmią niczym modlitwa i miłosny list jednocześnie:

  • „O Sofronio, będziesz żyć w Panu”

  • „O Sofronio, teraz dołączyłaś do swoich”

  • „O słodka Sofronio, będziesz żyć wiecznie w Bogu”

  • „Tak, Sofronio, będziesz żyć”

Po prostu serce rośnie, a łzy same cisną się do oczu – co za piękna pamiątka po miłości i wierze w zmartwychwstanie.

Za zakrętem trafiamy do kolejnej galerii, gdzie po prawej stronie widzimy Kubikulum Oceano, nazwane tak od malowidła przedstawiającego mitycznego władcę oceanów – bo kto by nie chciał mieć oceanu w piwnicy?

Idąc dalej, docieramy do najdłuższej galerii w katakumbach – to prawdziwy labirynt z licznymi tunelami zwanymi cardines (po łacinie: „zawiasy” albo „osie”), które rozchodzą się we wszystkie strony jak sekretne przejścia z filmu przygodowego.

Kilka kroków od schodów wyjściowych znajduje się Kubikulum Sarkofagów – miejsce, gdzie spoczywało więcej niż kilka ciałek.

Ale spokojnie, nie wychodzimy jeszcze! Niedaleko są dwie krypty, które zasługują na uwagę. Po prawej – Krypta św. Gajusza. Zbudowana, aby pomieścić aż 60 osób modlących się razem – coś jak klub VIP, tylko z modlitwą. W ścianach znajdują się liczne „loculus” (małe nisze grobowe), a w tylnej ścianie trzy większe. Najważniejszy grobowiec należy do papieża św. Gajusza – dowiadujemy się o tym z inskrypcji: „Złożono do grobu biskupa Gajusza 22 kwietnia 296”. Warto zauważyć też epigrafy afrykańskich biskupów, którzy przybyli tu, by modlić się przed grobem swojego rodaka, św. Optata z Mielwy – tak, z samej Afryki!

Po drugiej stronie znajduje się mała, prostokątna Krypta św. Euzebiusza, papieża zmarłego w 310 roku. Cała wyłożona marmurem, z trzema arcosoliami. Grobowiec św. Euzebiusza zdobi marmurowa płyta z wierszem napisanym przez papieża Damazego – literackie perełki nie tylko na niebie! Naprzeciwko spoczywa apostata Herakliusz – no cóż, miejsce zawsze znajdzie się dla kontrowersyjnych typów.

Po wyjściu z krypty św. Euzebiusza i skręceniu widzimy kolejne ważne miejsca: Kryptę Świętych Męczenników Calocero i Partheniosa – ofiar okrutnych prześladowań za czasów Dioklecjana.

Jeszcze dalej, po lewej, odkryjemy Kryptę Pięciu Świętych – nazwaną tak od fresku z przedstawieniem pięciu modlących się osób w ogrodzie, każda z inskrypcją „Spoczywaj w pokoju”. Świetny przykład chrześcijańskiego teamwork’u sprzed wieków.

Po prawej stronie korytarza widzimy Kubikulum diakona Sewera z inskrypcją, w której po raz pierwszy w historii biskup Rzymu Marcelin jest nazywany „papieżem” – datowana na 304 rok, co czyni ten napis prawdziwym historycznym kamieniem milowym.

Trochę dalej znajduje się Kubikulum Owieczek, z malowidłem z IV wieku, a w centrum – słynny Dobry Pasterz niosący owieczkę na barkach. To jedna z najstarszych ikonografii Jezusa w katakumbach, pochodząca z II wieku – czyli ponad 1800 lat temu! Tak właśnie wyglądał Jezus, zanim stał się gwiazdą wszelkich billboardów i plakatów.

„Dobry Pasterz”

Następnie trafiamy do Regionu Liberiusza, nazwanego na cześć papieża Liberiusza, słynnego budowniczego bazyliki S. Maria Maggiore. To właśnie jemu przypisuje się chrzest św. Hieronima, który później przetłumaczył Biblię na łacinę – bez niego mielibyśmy sporo problemów z j. łacińskim Kościoła katolickiego.

W tym regionie odkryto ponad 2000 inskrypcji i mnóstwo malowideł z wczesnochrześcijańskimi motywami: „Chrystus Pantokrator”, „Adam i Ewa”, „Zuzanna i starcy” i inne. Naukowcy na podstawie tych inskrypcji stwierdzili, że pierwszych chrześcijan nie można było nazwać samotnymi pustelnikami – wręcz przeciwnie, żyli wśród pogan i angażowali się we wszystkie aspekty życia społecznego. Śmierć była dla nich raczej przerwą, momentem odpoczynku i oczekiwania na zmartwychwstanie – co brzmi dużo lepiej niż „kończy się i tyle”.

Tu kończy się część dostępna dla zwiedzających – katakumby św. Kaliksta ciągną się dalej na czterech poziomach, ale niestety większość jest niedostępna dla zwykłych śmiertelników.

Na terenie tzw. Kompleksu Kallistańskiego znajduje się także kościół oraz Instytut Salezjański pod wezwaniem św. Tarcisio, zbudowany w 1927 roku na antycznych Katakumbach świętych Marka i Marcelina.

Kościół oraz Instytut Salezjański pod wezwaniem św. Tarcisio

Wejście do nich znajduje się w Instytucie Salezjańskim, ale żeby się tam dostać, trzeba najpierw zrobić rezerwację w Papieskim Instytucie Archeologii Chrześcijańskiej – bo tam bez zaproszenia nie wpuszczają.

Te katakumby pochodzą z IV wieku i są miejscem pochówku świętych Marka i Marcelina oraz papieża Kajusa (zm. 296 r.), matki papieża Damazego – Lorenzy oraz jego siostry Ireny.

Na terenie kompleksu katakumb odnajdziemy prawdziwe podziemne skarby — ale nie takie dla turystów z aparatem i selfie-stickiem. Mowa o Katakumbach św. Sotery oraz Katakumbach św. Balbiny, które pozostają niedostępne dla ciekawskich mas. W ich wnętrzu spoczywa m.in. papież św. Marek, który zakończył swoje ziemskie wędrówki w roku 336. Taki to spokój wieczny – trochę jakby „zamknąć drzwi na klucz”, tylko że tych drzwi od wieków nikt nie otwiera.

Wychodząc z Kompleksu Kallistańskiego, ruszamy dalej starą i majestatyczną via Appia Antica – czyli drogą, po której niegdyś maszerowały legionowe gladiusy i wozy pełne oliwy. Docieramy do rozgałęzienia, gdzie w lewo odchodzi via Appia Pignatelli. Ostrzegam od razu — tu się porusza jak po parkiecie na weselu po kilku kieliszkach: pobocza praktycznie brak, więc trzeba mieć refleks kaskadera i oczy dookoła głowy.

Ci najbardziej nieustraszeni i żądni przygód znajdą pod numerem 11 wejście do dwupoziomowych Katakumb Pretestato. Pierwszy poziom, nazywany dumnie „spelunca magna” — czyli „wielka jaskinia” — pochodzi jeszcze z II wieku. Nie byle co, bo miejsce z prawdziwym rodowodem. Drugi poziom, wykuty dopiero w IV wieku, miał własne, niezależne wejście. Niezłe, prawda? Jak apartament z oddzielnym wejściem – w czasach, gdy luksus to było coś więcej niż kamień pod poduszką.

Z czasem rozszerzono tamtejsze galerie o krypty i rozgałęzienia, tworząc prawdziwe podziemne miasto zmarłych. Tam chowano senatorów, arystokrację oraz… uwaga, uwaga — cesarskie rodziny! W tym samym miejscu znaleziono sarkofag cesarza Balbino, który zmarł w roku 238. A teraz najlepsze: katakumby te były w latach 561–574… zamieszkiwane przez samego papieża Jana III! Wyobraź sobie – podziemne apartamenty papieskie, coś jak Watykan w wersji undergroundowej.

W XIX wieku, w roku 1852, katakumby odkrył ponownie genialny archeolog Giovanni Battista de Rossi. Od tego czasu znamy groby wielu męczenników, takich jak: św. Tyburcjusz, św. Walerian, św. Maksimus, św. Zenon, biskup Urban, św. Felicissimo i św. Agapirus, a także diakoni papieża Sykstusa II — Quirino i Gennaro. Lista bohaterów spod ziemi, prawdziwe „All Stars” chrześcijańskiego starożytnego świata.

Katakumby Pretestato należą do najbogatszych pod względem architektonicznym, epigraficznym i ikonograficznym. Szczególne miejsce zajmuje tu Krypta Coronatio, gdzie zachowały się malowidła z III wieku. Przedstawiają one m.in. „Koronację koroną cierniową”, „Zmartwychwstanie Łazarza” oraz „Jezusa i Samarytankę”. Jak na podziemia, całkiem kolorowo i na wysokim poziomie artystycznym!

Co więcej, to jedyne w Rzymie katakumby, gdzie do dziś zachował się tzw. Dom Straży — czyli miejsce, gdzie strażnik pilnował, by nikt nie robił w podziemiach niepotrzebnego rozgardiaszu. Żeby wejść do tego miejsca, potrzeba jednak specjalnego pozwolenia od Papieskiego Instytutu Archeologii Chrześcijańskiej — czyli tak, jakbyś chciał zwiedzać papieski sejf.

Freski w Katakumbach Pretestato

Pod numerem 12, po sąsiedzku, znajduje się wejście na niezwykłe cmentarzysko — katakumby żydowskie Vigna Randanini. Odkrył je w roku 1859 Raffaele Garrucci. To jedna z siedmiu podziemnych nekropolii dawnej rzymskiej społeczności żydowskiej — jednej z najstarszych i najliczniejszych na świecie! Ta nekropolia powstała w II wieku i zajmuje imponujące 18 000 m² powierzchni, z dwoma poziomami o długości około 700 metrów każdy. Niestety dziś można zwiedzać tylko 400 metrów — no cóż, podziemia to nie galeria handlowa z biletami open.

Katakumby Vigna Randanini bogato zdobią malowidła oraz inskrypcje, które pozwoliły zlokalizować aż 11 starożytnych synagog. Co ciekawe, aż 30% napisów wykonano w języku aramejskim i łacińskim, reszta zaś jest po grecku. Niestety, jak to często bywa z perłami podziemi, cały obiekt znajduje się w rękach prywatnych, więc zdobycie pozwolenia na zwiedzanie to wyczyn godny Herculesa — ale kto wie, może się uda?

Wracamy do głównej arterii — via Appia Antica — kontynuując spacer wzdłuż tej starożytnej drogi. W końcu docieramy do bazyliki św. Sebastiana, a na środku niewielkiego placu przykuwa uwagę kolumna upamiętniająca prace restauracyjne z 1852 roku. Taka pamiątka po ludziach, którzy mieli odwagę zaryzykować i odkryć to, co pod ziemią przez wieki było skrywane.

Kolumna przed bazyliką św. Sebastiana

Drugi koniec placu zamyka majestatyczna bazylika św. Sebastiana, która niejedną historię w sobie kryje — i to taką, że aż ciarki przechodzą.

Bazylika św. Sebastiana za murami

Już w III wieku na tym miejscu postawiono dwie niewielkie kapliczki, poświęcone Świętym Apostołom: Piotrowi i Pawłowi. Małe, skromne, ale z wielką misją – tak jak te legendy, które chodzą po Rzymie od wieków.

W roku 258 wydarzyło się coś, co dziś nazwałbym „operacją specjalną”: ponoć przeniesiono tutaj ciała obu apostołów, by uchronić je przed profanacją przez pogan. No bo jak to tak — bezczeszczenie ciał świętych? To się nie godzi! A więc przez jakiś czas via Appia Antica stała się taką chrześcijańską strefą VIP.

Lata mijały, apostołowie wrócili na swoje pierwotne miejsca — między 297 a 305 rokiem — a cesarz Konstantyn Wielki, który miał nos na rzeczy święte, kazał wybudować w tym miejscu kościół. Początkowo dedykowany właśnie Apostołom, ale znany później jako „bazylika nad katakumbami”. Bo cóż może być bardziej klimatycznego niż świątynia zbudowana nad ogromnym podziemnym cmentarzyskiem?

Warto pamiętać, że w tym samym miejscu w III wieku pochowano św. Sebastiana — męczennika, którego odwaga i wytrwałość są wręcz legendarne. To właśnie z jego powodu bazylika i cmentarzysko przylgnęły do dzisiejszego wezwania.

Prawdopodobny wygląd pierwszej bazyliki konstantyńskiej

Ale jak to w historii Rzymu bywa — nie obyło się bez dramatów. W roku 826 szczątki św. Sebastiana przeniesiono do bazyliki św. Piotra — wszystko w obawie przed najazdem Saracenów. Nie żeby święci bali się Saracenów, ale jak powiedział klasyk, lepiej dmuchać na zimne.

Po tym najazdowym zawirowaniu zniszczona bazylika św. Sebastiana doczekała się odbudowy z inicjatywy papieża Mikołaja I w IX wieku, a jej ołtarz męczennika ponownie konsekrował papież Honoriusz III. Gdyby św. Sebastian miał konto na Instagramie, to pewnie wrzuciłby zdjęcie „przed i po” z podpisem #renowacja.

Obecny wygląd świątyni to dzieło z XVII wieku, kiedy to kardynał Scipione Caffarelli – Borghese zlecił prace remontowe. Najpierw ster nad budową objął architekt Flaminio Ponzio, a później przejął je Giovanni Vasanzio — co w efekcie dało nam fasadę i wnętrze, które podziwiamy dziś.

Sufit bazyliki św. Sebastiana

Pierwsza, tzw. konstantyńska bazylika miała trzy nawy i poprzedzona była wielkim, czworokątnym atrium, co nadawało miejscu powagi i przestrzeni. Fragmenty tej antycznej architektury przetrwały do naszych czasów i można je w bazylice spokojnie odnaleźć – tak jak ślady dawnej chwały, które nigdy nie znikają.

Fasada, którą dziś widzimy, pochodzi z roku 1613 i powstała pod czujnym okiem Giovanniego Vasanzio. To arcydzieło klasycznej architektury: portyk z trzema łukami wspartymi na jońskich kolumnach granitowych, które – uwaga – pochodzą właśnie z pierwszej budowli z czasów Konstantyna Wielkiego. Taka piękna powtórka z rozrywki, niekoniecznie na Netflixie, ale na pewno w historii sztuki.

Nad łukami znajdują się trzy okna, podzielone pilastrami i zwieńczone półkolistymi naczółkami, a całość ukoronowana jest klasycznym tympanonem, który nadaje fasadzie charakter i majestat. Można powiedzieć, że to taki „rzymski garnitur” – elegancki i ponadczasowy.

We wnętrzu bazyliki dominuje dziś jednonawowa przestrzeń nakryta drewnianym stropem, którego projekt powstał również dzięki talentowi Giovanni Vasanzio. Ten strop to nie byle jaka deska – na suficie znajdziemy malowidła przedstawiające postać św. Sebastiana oraz herby kardynała Scipione i papieża Grzegorza XVI. Można powiedzieć, że to takie barokowe selfie ważnych osób z epoki.

Bazylikę zwiedzimy według przygotowanego planu, który pozwoli nam zagłębić się w każdy zakamarek tego niezwykłego miejsca, gdzie historia, sztuka i duchowość łączą się w jedną fascynującą opowieść:

Plan bazyliki św. Sebastiana

Po prawej stronie od wejścia wita nas grobowiec słynnego lekarza Altobello da Montecorvino z roku 1515 (nr 1 na planie). Ten pan nie tylko leczył ciała, ale chyba też wiedział, jak zadbać o wieczną sławę — bo jego nagrobek wciąż tu stoi, przypominając, że medycyna i sztuka mogą iść w parze. Albo przynajmniej mogą razem wyglądać efektownie.

Nieco dalej, jakby czekając cierpliwie na swój moment chwały, stoi dzieło z 1679 roku – „Salvator Mundi” autorstwa samego GianLorenzo Berniniego (nr 2).

„Salvator Mundi” autorstwa Berniniego

Tak, tak, tego Berniniego, który kochał rzeźbić niczym bóg, nawet jeśli miał już wtedy solidne 80 lat na karku. Mówi się, że to jego ostatnie dzieło — i jak na emerytowanego artystę, zaskakująco dynamiczne. Bernini, wyraźnie pewny swego talentu, zapisał rzeźbę w testamencie swojej przyjaciółce, królowej Szwecji, Krystynie Wazównie. Nie wiem, co między nimi było, ale pewnie nie sam fakt, że ona była królową — musiał być jakiś artystyczny deal. Swoją drogą, dzieło zaginęło na początku XVIII wieku i odnalazło się dopiero w 2001 roku w klasztorze przylegającym do bazyliki. Kto by pomyślał, że taki skarb będzie się chował za rogiem przez całe stulecia? Popiersie mierzy 103 cm, więc idealne do postawienia na biurku – gdyby ktoś miał takie życzenie.

Kolejny przystanek to Kaplica Relikwii (nr 3), zbudowana w 1625 roku na zlecenie księcia Bawarii – Maksymiliana I. Kaplica jak kaplica, ale co w niej trzymają, to już nie jest zwykły skarbczyk! Mamy tu całą kolekcję świętości: kolec z Korony Cierniowej, palec, ząb i żebro św. Piotra, ząb św. Pawła, ramię św. Andrzeja Apostoła, fragment czaszki i ramię papieża św. Fabiana, głowy papieży św. Kaliksta i św. Stefana (tak, dwie głowy!), ramię św. Rocha i jeszcze więcej czaszek – św. Nereusza, św. Achillesa, św. Avenisto, św. Walentego i św. Lucyny. Nie zapominajmy o strzale, która przeszyła św. Sebastiana, kawałku kolumny, do której był przywiązany, i – uwaga, uwaga – oryginalnych odciskach stóp Chrystusa. No dobrze, może to nie tak, że Jezus zostawił tu swoje ślady, ale kamień, który widzieliśmy w kościele Quo vadis Domine, to tylko kopia. Tutaj mamy oryginał, więc warto się pokłonić.

Rzekomy odcisk stóp Chrystusa, umieszczony w Kaplicy Relikwii

Tuż za kaplicą uwagę przykuwa pomnik grobowy kardynała Giovanni Maria Gabrielli z 1720 roku (nr 4). Kardynał postanowił, że jego serce zostanie pochowane tutaj, natomiast ciało… no cóż, to już inna historia – spalone w kościele św. Bernarda przy Termach Dioklecjana, a wewnętrzne organy (oprócz serca) spoczęły w Santa Pudenziana. Cóż za logistyczna rozpusta – chciałoby się powiedzieć, że kardynał był prawdziwym globtroterem, nawet po śmierci!

Nieco dalej trafiamy na dzieło Filippo Frigiotti z 1727 roku – „Wizja św. Franciszki Rzymianki” (nr 5). Jak na wizję przystało, powinno być pełne mistycyzmu i zachwytu, a Frigiotti podołał zadaniu.

Kolejnym punktem jest antyczne wejście do katakumb św. Sebastiana, ozdobione dziełem Antonio Caracci – „Bóg Ojciec i Święci” (nr 6). Jeśli myśleliście, że do katakumb wchodzi się bez fanfar, to tu mamy zapowiedź czegoś naprawdę ważnego.

Zaraz za wejściem ujrzymy ołtarz z dziełem Archita Ricci z 1613 roku – „Św. Hieronim klęczący przed archaniołem” (nr 17). Jeśli Hieronim umiał się tak skromnie pokłonić, to może i my powinniśmy odrobinkę się przycisnąć podczas zwiedzania.

Następna kaplica po prawej stronie to Kaplica Albani (nr 7), zbudowana w latach 1706 – 1712.

Kaplica Albani

Bazując na rysunkach Carlo Maderno, budowę prowadził Carlo Fontana, któremu pomagali Alessandro Specchi i Filippo Barigioni. Wejście pilnuje krata z brązu i kutego żelaza z 1714 roku – w dawnych czasach chyba lepsza niż niejeden system alarmowy. Ołtarz zdobi statua papieża św. Fabiana autorstwa Francesco Papaleo, a po prawej podziwiamy „Św. Fabiana chrzczącego Filipa Araba” Pierre Leone Ghezzi. Naprzeciw, „Wybór św. Fabiana na papieża” autorstwa Giuseppe Passeri – coś jak papieskie reality show na ścianie.

Ołtarz główny bazyliki (nr 8) to dzieło Flaminio Ponzio, a ponad nim rozpościera się fresk Innocenzo Tacconi z 1614 roku – „Ukrzyżowanie”. Po bokach dwie klasyki – popiersia św. Piotra i św. Pawła autorstwa Nicolasa Cordiera. Warto też zwrócić uwagę na dzieło Pietro Sigismondi – „Św. Sebastian Męczennik”. W mensie ołtarzowej spoczywa sarkofag z V wieku (nr 9) – historyczna perła na wyciągnięcie ręki.

Wnętrze bazyliki św. Sebastiana z ołtarzem głównym

Przechodzimy na lewą stronę kościoła, gdzie po minięciu wejścia do zewnętrznej nawy (nr 10) trafimy do ołtarza zdobionego dziełem Girolamo Muziano z XVI wieku – „Modlitwa św. Franciszka” (nr 11). To miejsce idealne, żeby złapać chwilę zadumy i podziwu.

Odrobinę dalej czeka na nas „Św. Karol Boromeusz adorujący Święty Gwóźdź” autorstwa Archita Ricciego (nr 12). Niecodzienny widok – gwóźdź jako obiekt adoracji, ale przecież każdy ma swoje świętości.

Za nim kryje się wejście do starej zakrystii (nr 13), zwanej czasem Kaplicą Ukrzyżowania. Zbudowana w 1727 roku przez Carlo Fontanę i udekorowana malowidłami Marco Tullio Fontany, na suficie zaś króluje dzieło Pietro da Cortony z 1618 roku – „Bóg Ojciec i święci”. Takie dekoracje to nie byle co – pełen przepych.

Ostatnią kaplicą jest Kaplica Św. Sebastiana (nr 14), której budowę zlecił kardynał Francesco Barberini, a ukończył w 1672 roku Ciro Ferri. Kaplica ta bardzo przypomina Kaplicę Relikwii, którą już odwiedziliśmy – i trudno się dziwić, skoro oba miejsca pełne są świętości i tajemnic. Pod ołtarzem spoczywa statua św. Sebastiana wyrzeźbiona w 1672 roku przez Giuseppe Giorgettiego. Choć rzeźba powstała w rękach Giorgettiego, to projekt przypisywany jest oficjalnie Ciro Ferriemu. Jednak plotki krążą, że faktycznym autorem koncepcji był… sam GianLorenzo Bernini! Prawdziwa zagadka, godna renesansowego thrillera.

Posąg św. Sebastiana w kaplicy jego imienia

Tuż przy wyjściu dostrzeżemy tabernakulum autorstwa Mino da Fiesole z XV wieku (nr 15) oraz tablicę z katakumb zawierającą wiersz papieża Damazego dedykowany męczennikowi Eutichio (nr 16). Poetyckie pożegnanie w stylu starożytnego Rzymu.

Wychodząc z kościoła po lewej stronie znajduje się wejście do kas, gdzie możemy zakupić bilet do katakumb. Tamtędy trafimy do części starego kościoła, gdzie zachowały się zamurowane łuki dawniej prowadzące do nawy głównej, a także fragmenty sarkofagów i płyt grobowych. Schodząc w dół, docieramy do głównej galerii katakumb – prawdziwego labiryntu historii i tajemnic, choć nie wszystko jest tu dostępne dla zwiedzających.

Oto najważniejsze kubikula (czyli małe grobowce) dla turystów:

  • Kubikulum Junony – udekorowane malowidłami z IV wieku, jakbyśmy patrzyli przez okno do starożytności;

  • Krypta św. Sebastiana – z odbudowanym ołtarzem i popiersiem świętego, które przypisuje się prawdopodobnie GianLorenzo Berniniemu – czyli mistrz wciąż obecny;

  • Piazzuola – rozległa arena z przejściami do trzech mauzoleów z II wieku, niemal jak antyczny amfiteatr, tylko bez walk gladiatorów;

Piazzuola w katakumbach św. Sebastiana
  • Mauzoleum Dżarasz – nazwane od malowidła „Wypędzenie demonów w Dżarasz” – jednego z cudów Jezusa. Tablica pamiątkowa mówi nam, że pochowany tu Marek Klaudiusz Hermes nie był byle kim;

  • Mauzoleum Nieskalanych – nie, to nie jest nazwa nowego sezonu „Gry o Tron”, ale miejsce pełne greckich i łacińskich inskrypcji oraz malowideł;

  • Mauzoleum Ascii – przyozdobione pędami winorośli, które leniwie wychylają się zza fałszywych pilastrów – niemal jak natura próbująca się przebić przez kamień;

  • Triclium – ogromna sala na uroczystości pogrzebowe, dostępna bezpośrednio z Piazzuoli – trochę jak antyczny VIP room;

  • Ambulatorium – ciągnie się wokół absydy kościoła i mieści bogaty zbiór epigrafów z III i IV wieku – prawdziwa lekcja historii pisana kamieniem;

  • Platonia – miejsce, gdzie przez pewien czas spoczywało ciało św. Pawła. W 1892 roku odkryto tu także mauzoleum biskupa Kwiryna z miasta Sisak, dzisiejszej Chorwacji – Rzymianie mieli szerokie horyzonty;

  • Kaplica Honoriusza III – dawniej przedsionek mauzoleum biskupa Kwiryna, ozdobiona malowidłami z XIII wieku: „Święci Piotr i Paweł”, „Ukrzyżowanie” oraz „Maria z Dzieciątkiem”;

  • Mauzoleum Domus Petri – przedsionek, gdzie przez krótki czas spoczywało ciało św. Piotra – trochę jak hotel dla VIP-ów z I wieku.

Po prawej stronie dawnej bazyliki znajdziemy jeszcze wiele średniowiecznych grobowców, z których większość jest niedostępna dla zwiedzających (czyli coś dla tych, którzy lubią tajemnice). Wśród nich znajdziemy popiersie Klemensa XI i sarkofag z IV wieku, bogato zdobiony scenami biblijnymi, który w 1711 roku ponownie posłużył jako miejsce spoczynku kardynała Orazio Albani. Z tego miejsca można także przejść do ruin antycznej willi podmiejskiej z II wieku, udekorowanej freskami, które wciąż potrafią zachwycić.

Na tym kończymy naszą podróż po skarbach bazyliki św. Sebastiana. Nie ma co owijać w bawełnę – to miejsce to prawdziwa perła, gdzie historia, sztuka i duchowość mieszają się w jednym kielichu z niezwykłym smakiem. Warto tu zajrzeć, jeśli tylko cenisz sobie tradycję, kunszt i historię, która nie boi się pokazać pazura.

——————————-
Podoba Ci się Spacerownik po Rzymie? Postaw nam kawę, przy kawie teksty szybciej się piszą 😜

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

Bibliografia:

  • Giovanni Gaetano Bottari, Sculture e pitture sagre estratte dai cimiteri di Roma, Roma 1746;
  • Antonio Ferrua, La catacomba di Vibia, Rivista di Archeologia Cristiana, Roma 1973;
  • Leonella De Santis, I segreti di Roma Sotterranea, Roma 2008;
  • Benedetto Coccia, I percorsi dell’aldilà nel Lazio, Roma 2007;
  • Mariano Armellini, Le chiese di Roma dal secolo IV al XIX, Roma 1891;
  • Claudio Rendina, Le chiese di Roma, Roma 2000;
  • Luciano Zeppegno, Roberto Mattonelli, Le chiese di Roma, Roma 1996;
  • Paolo Coen, Le sette chiese. Le basiliche giubilari romane, Roma 1994;
  • Leonella De Santis, Giuseppe Biamonte, Le catacombe di Roma, Roma 1997;
  • Antonio Ferrua, La basilica e la catacomba di San Sebastiano, Città del Vaticano 1990.

Być może zainteresuje Cię również:

8 komentarzy

  1. Dawid przepraszam. Ale jak już Cię przechrzciłam chyba na stałe. Już taka moja ułomność . Ciągle mi się to zdarza, wśród bliskich i przyjaciół. Mylę imiona dzieci w rodzinie, znajomego Romana zmieniłam w Brajana. Nie imiem zapamiętać imion. ?

      1. Dzięki za obszerne komentarzy o Via Appia, wlasnie nia ide i sobie podczytuje 🙂 Ktore katakumby to must see? Dzis i tak sa zamkniete, ale chcialabym wybrac jedne na jedna wizytę, nie potrzebuje chodzic po wwzystkich.

  2. Już wiem, gdzie jest Pontificia Commisione di Archeologia Sacra (Papieska Komisja do spraw Świętej Archeologii), ale wciąż nie wiem jak to załatwić. Bo obiekt wydaje się być arcy ciekawy? Czy byłeś tam Danielu? Czy jest ciasno?

  3. A co z Colombario di liberti di Augusto? To kolumbarium jest dostępne dla zwiedzających? I mam jeszcze pytanie, gdzie się znajduje Pontificia Commisione di Archeologia Sacra (Papieska Komisja do spraw Świętej Archeologii)? Jak się do nich dostać, żeby zwiedzić Hypogeum Vibia? Pozdrawiam

    1. Do Columbarium w tym roku można wejść tylko 13 października ale wydaje mi się że wszystkie miejsca już są zajęte. Nie jest dostępne do zwiedzania indywidualnego.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.